Sąd nie taki straszny, jak go malują
Pełni nadziei
Wraz z świętami listopadowymi: 1 i 2 listopada, gdy wspominamy wszystkich Świętych Kościoła i drogich naszych Zmarłych, może przypomnieć się nam Katechizm, a w nim znane nam Rzeczy Ostateczne, czyli: 1. Śmierć 2. Sąd Boży 3. Niebo albo Piekło. Niekiedy pojawia się w każdym z nas pytanie: co się dzieję w momencie śmierci człowieka, jaka jest jego dalsza droga, co decyduje o losie naszych zmarłych?
Odpowiedzią na te pytania jest Sąd Boży. Dla niektórych słowa te powodują dreszcze, inni robią wszystko, aby o tym nie myśleć. Jednak każdego z nas spotka te tajemnicze a zarazem zbawcze wydarzenie. Jak się św. Paweł pisze w liście do Rzymian: „Każdy stanie przed trybunałem Boga” (14, 10) Kościół od samego początku wyznaje wiarę w prawdę o istnieniu sądu ostatecznego, o czym dowiedzieć się można w Składzie Apostolskim. Chrześcijaństwo tę prawdę wiary wiąże z powtórnym przyjściem Chrystusa, jako sędziego żywych i umarłych na końcu czasów. Do tej chwili każdy chrześcijanin ma się przygotować – jesteśmy pielgrzymami i wspólnie idziemy drogą do nieba. Sobór Watykański II uczy, że chrześcijanin nie jest sam, ponieważ towarzyszy mu zawsze Chrystus - „zesłał na uczniów swojego Ducha Ożywiciela i przez Niego ustanowił swoje Ciało, którym jest Kościół, jako powszechny sakrament Kościoła.” Chrześcijanin, w każdym czasie będzie podlegał doświadczeniom próbującym jego wiarę, ponieważ „jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana” (2 Kor 5, 6). Pan Jezus zapowiada swoim uczniom, że nie znają dnia ani godziny, ale powinni czuwać, żeby w czasie, kiedy powoła ich z tego świata (Hbr 9, 27) – czyli zakończy bieg (wędrówkę, pielgrzymkę), mogli przyjąć zaproszenie wejścia do grona błogosławionych (por. Mt 25, 31 – 46). Jeszcze raz powtórzę za św. Pawłem: na końcu swych dni, każdy z nas będzie wezwany przed trybunał Boga ( por. Rz 14, 10), „aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.” (2 Kor 5, 10). Kościół w ten sposób chce uświadomić temu, kto wierzy w Chrystusa, że jedną z ostatecznych rzeczy, które go spotkają po śmierci, jest Sąd Boży. Choć może to brzmieć strasznie, naprawdę nie ma żadnego powodu żeby się bać, ponieważ gdy zgłębimy naukę o Sądzie Bożym, do czego zachęcam, to zobaczymy, że to jest pierwszy moment, gdy JA CZŁOWIEK zobaczę twarzą w twarz samego Boga. Dlatego strach i lęk schowajmy do lamusa, a uzbroimy się w nadzieję.
Czy mnie to dotyczy?
Zatem temat ten jest bardzo aktualny w XXI wieku. Niewątpliwie ludzie żyjący w dzisiejszym świecie mogą pochwalić się głęboką wiedzą otaczającego ich świata. Jednak każdy przeciętny zjadacz chleba zadaje sobie pytanie: Co dalej? Co będzie na mnie czekać po drugiej stronie? Czy moje życie dzisiaj będzie oddziaływało na to, gdzie po śmierci się znajdę? Jak nauczał papież Benedykt XVI: hegemonię nad światem ma destruktywna dyktatura egoizmu. Dyktat ten nie pozwala człowiekowi przeżywać normalnie procesu swego życia we wspólnocie poprzez odpowiedzialność za nią. Pytania, które zostały postawione, są skutkiem wewnętrznego lęku o teraźniejszość i przyszłość. Panaceum na ten stan może okazać chrześcijańska teologia nadziei. W swym zakresie dotyka ona życia człowieka, jako jednostki i całej rodziny ludzkiej, z perspektywy nadziei na pokonanie doczesnej granicy przemijalności. Staje się to możliwe dzięki zbawczemu dziełu Jezusa Chrystusa, który przez śmierć uwalnia życie człowieka od lęku przemijalności. Relacja z Bogiem jest celem samym w sobie, przypisanym każdemu w życiu doczesnym i wiecznym. Granicą tych dwóch światów i spotkania jest Sąd Boży, który okazuje się receptą na nieuleczalną wydawałoby się chorobę pesymizmu.
Człowiek uwrażliwia się na rzeczywistość, którą spotyka zaraz po śmierci - jest sąd nią indywidualny, odpowiadając na pytanie o cel swego życia. Sens, który nie tylko przeżywa indywidualnie, ale wspólnie, mając obok siebie bliźnich, dla człowieka powinien odnosić się do miłości wraz ze sprawiedliwością. Życie wartościami, jakimi są miłość i sprawiedliwość, czerpanymi z Ewangelii, jako ich źródła, na sądzie po śmierci przedstawione będą człowiekowi, jako kryteria, o czym przypomina Sobór Watykański II każdemu współczesnemu człowiekowi. (KDK n. 92) Oznacza to, że każdy nasz wybór pomiędzy dobrem a złem, w świetle wiary jest elementem sądu. Codziennie wybieramy i codziennie możemy być bliżej nieba lub się od niego oddalać.
Co jest po drugiej stronie?
Kościół uczy, że Sąd Boży dzieli się na dwa etapy: indywidualny – po śmierci człowieka, nazywany w literaturze szczegółowym oraz powszechny – na końcu czasów, potocznie nazywanym ostatecznym. Sąd szczegółowy jest rozstrzygnięciem indywidualnego życia. Odbywa się on po śmierci i jest skutkiem wyborów człowieka, który stanął lub nie po stronie Pana Boga, krocząc drogą jego przykazań. Sąd indywidualny po śmierci jest rozstrzygnięciem jak będzie wyglądała egzystencja człowieka w wieczności. Sąd ostateczny będzie objawieniem dziejowym, w którym cała ludzkość pozna sens swoich wyborów, będzie publicznym pokazaniem zbawionych i potępionych oraz stanie się ostatecznym objawieniem władzy Pana Boga nad całym kosmosem. Człowiek przed sądem ostatecznym staje cały: w swej cielesno-duchowej (z duszą i ciałem) postaci, która została utracona w chwili śmierci. Jednak kult świętych od zarania Kościoła, wskazuje na natychmiastowość odpłaty po śmierci, pokazując, że na ziemi człowiek jest w czasie zasługiwania – wyraźnie widać intuicję Sądu Bożego szczegółowego i sposób egzystencji człowieka po nim. Równocześnie pokazany jest sens oczekiwania na ostateczne rozstrzygnięcie, gdzie człowiek powstanie w całej swojej okazałości cielesno-duchowej z „grobu śmierci” - jest to wyraz wielkiej godności, jaką Pan Bóg ofiarował człowiekowi. Stąd tradycyjna nauka o dwuetapowym Sądzie Bożym stoi na straży zachowania odpowiedzialności za indywidualny los (własny) oraz całej historii dziejowej. Poza tym tradycyjna eschatologia, czyli nauka o rzeczach ostatecznych, broni godności człowieka – śmierć jest gwałtem na ludzkiej naturze poprzez oddzielenie duszy od ciała, a chwilę przed sądem ostatecznym Pan Bóg przywraca naszą jedność, czyli wskrzesza. Zatem nauczanie Kościoła o Sądzie Bożym stoi na nauki o człowieku, który po śmierci zachowuje swą świadomą egzystencję.
Ewangelista Mateusz przedstawia nam, że podczas Sądu Bożego nastąpi rozdzielenie złych od dobrych. Jest to dowód na to, że Pan Bóg dla swych dzieci chce jak najlepiej: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata.” (Mt 25, 34) Właściwie, w jaki sposób to się wydarzy, nie wiemy, oprócz tego, co zostało nam objawione. Sąd Boży oraz inne tematy eschatologiczne w gruncie rzeczy są tajemnicą. Chciałbym zaznaczyć, że tematy związane z życiem wiecznym, jak ono wygląda, nie da się zamknąć w ludzkie pojęcia. Mamy taką pokusę, żeby o wszystkim wiedzieć lub doświadczyć. Czy Pana Boga potrafimy ogarnąć swoim umysłem? Oczywiście nie da się, jeśliby tak było, niepotrzebna byłaby nam wiara. Pół żartem, pół serio: zresztą, gdybyśmy poznali, to w niebie panowałaby wielka nuda. Eschatologia jest dziedziną, która ma wiele punktów wspólnych z rzeczywistością ziemską, z każdym indywidualnym jak i powszechnym bytowaniem człowieka, dlatego możemy tak wiele o niej powiedzieć i się nauczyć. Jednak zawsze należy pamiętać, że mówi ona o rzeczach, które przerastają ludzki umysł, dlatego człowiek wiary zdoła właściwie ją przystosować do swego życia, nawet jeśli nigdy do końca nie zostanie zrozumiana.