Katarzyna Szczygielska
Rok 2017 jest wyjątkowy jeśli chodzi o rocznice związane z Maryją. Dopiero co mieliśmy 300-lecie koronacji Ikony Jasnogórskiej, trwa także wspaniały jubileusz 100 lecia objawień w Fatimie. Jest jeszcze jedna wspaniała rocznica: 140 lat temu Maryja objawiła się w Gietrzwałdzie. Są to jedyne objawienia Maryjne w Polsce, które zostały uznane przez Kościół. O ile dużo wiemy o objawieniach w Fatimie i bliska jest nam Jasna Góra, o tyle Gietrzwałd nie wszyscy znają. Postaram sie przybliżyć zarówno miejscowość, jej skomplikowaną historię, jak i oczywiście treść i przebieg objawień. Źródłem mojej inspiracji do poniższego tekstu jest książka Grzegorza Kasjaniuka pt:"Gietrzwałd. 160 objawień dla Polski i Polaków na trudne czasy", którą z całego serca polecam.
Aby z Grójca dotrzeć do Gietrzwałdu potrzeba ok. 3 godz 30 min. Bez niespodzianek oczywiście. Mijamy Warszawę i udajemy się na północ trasą E77 aż do DK16. Skręcamy w stronę Olsztyna i po 3,5 km skręcamy w lewo w ul. Szkolną, która doprowadzi nas prosto do Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Jeśli zajrzymy na oficjalną stronę Sanktuarium, dowiemy się, że "akt lokacyjny osadzie wydała 19 maja 1352 roku Warmińska Kapituła Katedralna." Początkowo postawiono tu drewnianą kaplicę. Prawdopodnie w tym samym czasie utworzono parafię. Wszystko jednak zostało zniszczone w czasie wojny polsko-krzyżackiej w latach 1410 - 1414. W XV wieku postawiono jednonawowy gotycki kościół, który przez wieki był przebudowywany aż do obecnej postaci. 2 lutego 1970 roku kościół w Gietrzwałdzie otrzymał tytuł bazyliki mniejszej na mocy bulli Pawła VI.
W ołtarzu głównym bazyliki znajduje się obraz Matki Bożej, przedstawiający Madonnę okrytą ciemnoniebieskim płaszczem, trzymającą na lewej ręce Dzieciątko Jezus ubrane w długą, czerwoną suknię. W górnej części obrazu, na podtrzymywanej przez dwóch aniołów wstędze, znajduje się napis Ave Regina Caelorum, ave Domina Angelorum: Bądź pozdrowiona Królowo Nieba, bądź pozdrowiona Pani Aniołów. Pierwsze wzmianki o obrazie pochodzą z 1583 roku i jest on nazywany cudownym. Pod koniec XVI wieku przeniesiono go do ołtarza głównego, co świadczy o rozwijającym się kulcie. W wieku XVIII obraz otrzymał srebrne korony i sukienki. Jest to dowód na pobożność maryjną, która kwitła na tych ziemiach już przed objawieniami. Ludność tych terenów była wiele razy ratowana przez Matkę Najświętszą przed chorobami, są tu również relacje z licznych uzdrowień.
W XIX wieku Gietrzwałd znajduje się pod zaborem pruskim. Mieszkańcy to w większości katolicy, przesiedleni tu w wyniku zawirowań historii z Mazowsza. W porównaniu z minionymi wiekami zabory - to na tych terenach czas raczej spokojny. Jak pisze w swojej książce Kasjaniuk:"Wcześniej miały tu miejsce krwawe przemarsze wojsk: krzyżackich, wojsk Hohenzollerna, rosyjskich i szwedzkich. Wojska polskie, wchodząc na te tereny, nie wiedziały, z kim mają do czynienia, i też pustoszyły te ziemie, walcząc z wojskami pruskimi. Także wojska napoleońskieswoje zrobiły, odbywały się batalie między armiami rosyjskimi i francuskimi, napoleońskimi. "Docierały tu wczesniej nawet hordy mongolskie, biorąc mieszkańców w jasyr. Obeccność na tych ziemiach Polaków, katolików - to niewątpliwa zasługa Matki Bożej.
W czasie objawień proboszczem parafii w Gietrzwałdzie był Niemiec Augustyn Weischel, pochodzący z terenów mazurskich. Niezbyt dobrze mówił po polsku, ale przez wiernych mu powierzonych był bardzo szanowany i odznaczał się wielką pobożnością i rozwagą. Razem stawiali czoło wprowadzanej przez kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka polityce Kulturkampfu, która zakładała walkę z Kościołem katolickim aż do całkowitego jego wyniszczenia. Był to nieodzowny krok w drodze do germanizacji, gdyż w Kościele polskość była pielęgnowana i przechowywana.
W takiej oto sytuacji w dniu 27 czerwca 1877 roku trzynastoletniej dziewczynce Justynie Szafryńskiej ukazała się Matka Boża. Dziewczynka zdała właśnie egzamin przed I Komunią świętą i wyspowiadała się. Wracając wieczorem z mamą do domu w Nowym Młynie, usłyszawszy dzwon wzywający o 21.00 na Anioł Pański, zatrzymała się, by oddać cześć Niebieskiej Panience. I wtedy właśnie na klonie, który rósł nieopodal kościoła, ujrzała coś dziwnego, piękne światło. Następnie ujrzała Śliczną Panią w otoczenu Aniołów. Na miejsce objawienia dotarł także ksiądz proboszcz.
I tak się zaczęło. Już następnego dnia do pierwszej wizjonerki dołączyła druga: dwunastoletnia Barbara Samulowska zWoryt. Matka Boża objawiała się każdego dnia, czasem nawet 3 razy dziennie. Dziewczynki zadawały jej różne pytania, a ona z matczyną czułością na nie odpowiadała. Warty podkreślenia jest fakt, że Maryja mówiła po polsku. W czasie, kiedy było to surowo zabronione, dodawała otuchy i rozniecał nadzieję na odzyskanie przez Polskę wolności. Niektórzy nazywają te objawienia "wywiadem" z Maryją. Objawienia trwały do 16 września 1877 roku. Skrupulatny proboszcz każdego dnia rozmawiał z wizjonerkami i zapisywał wszystko, co powiedziały. Wieść o objawieniach szybko się rozeszła. Miejscowa ludność przekazywała sobie słowa dziewczynek z ust do ust i coraz więcej pielrzymów gromadziło się na przykościelnym cmentarzu. Wszyscy przynosili swoje małe i wielkie spraw i polecali je w modlitwie różańcowej. Maryja potwierdziła, że jest Najświętszą Maryją Panną Niepokalanie Poczętą i zażądała, aby ludzie codziennie odmawiali różaniec. Pobłogosławiła też cudowne źródełko, którego woda dawała odtąd zdrowie ciała wszystkim, którzy zaufali Bogu. Pobłogosławiła też płótno dla pomocy cierpiącym, a także figurę postawioną według jej życzenia. Wiele razy mówiła o potędze modlitwy i nawoływała do gorliwości. "Nie smućcie się, bo ja zawsze u was będę." - te słowa Maryi dają nam pewność, że jest Ona i dziś w Gietrzwałdzie, błogosławi nam, pomaga chorym i cierpiącym, leczy dusze i ciała.
Jak zwykle tam, gdzie dzieje się dobro, wkracza też Zły ze swoją zawiścią. Dziewczynki, oprócz objawień prawdziwych, miały też i takie, które pochodziły od Szatana. Dość łatwo rozpoznał je ksiądz proboszcz, gdyż wizje te napełniały dzieci strachem i odbierały radość życia. Sama Matka Boża potwierdziła, że autorem tych wizji jest Zły. W trakcie trwania objawień kolejne osoby przekonywały, że widziały Maryję. I tu dała się poznać roztropność proboszcza, który zapisywał ich wypowiedzi, ale też i badał wszystko dokładnie. Dwie panie: panna Wieczorkówna i wdowa Bilitewska dość długo utrzymywały, że są wizjonerkami i mamiły księdza proboszcza. Znalazły się nawet na obrazie przedstawiającym objawienia w Gietrzwałdzie. Jednak Duch Święty poruszył ich sumienia i przyznały się do kłamstwa. Wieczorkówna po okazaniu skruchy i dbyciu pokuty wstąpiła do szarytek, a Bilitewska wychowywała dalej swe dzieci w pobożności tak, że jej córka również wstąpiła do szarytek. Czy wszystko, co mówiły panie było kłamstwem? Wyjaśnienie tego znajdą Państwo w książce Grzegorza Kasjaniuka.
Co się stało z małymi wizjonerkami? Ich spotkania z Maryją nie spodobały się władzom świeckim. Na drogach do Gietrzwałdu ustawiono żandarmów, którzy zawracali pielgrzymów, karano tych, którzy chcieli odwiedzić sanktuarium i nabrać wody z cudownego źródełka. Mimo to wokół kościoła gromadziły się wielotysięczne tłumy, będące solą w oku zaborców. Ksiądz proboszcz w porozumieniu z biskupem warmińskim zatroszczył się o bezpieczeństwo wizjonerek i umieścił je w klasztorze szarytek w Lidzbarku Warmińskim. Sama Maryja wyraziła wolę, aby dziewczynki wstąpiły do klasztoru, a na razie były tam bezpieczne i mogły się uczyć. Obie zresztą odpowiedziały na polecenie Matki Bożej i złożyły potem śluby. Justyna Szafryńska jednak po pewnym czasie nie ponowiła ich. Wystapiła z klasztoru i podobno założyła rodzinę, ale jej dalsze losy nie są znane. Barbara Samulowska pozostała w zgromadzeniu, przyjęła imię Stanisława i wyjechała na misje do Gwatemali. Nie ma po niej zbyt wielu pamiątek, ale w maju codziennie wybrzmiewa tam nabożeństwo majowe, tak dobrze znane w naszym kraju. Siostra Stanisława spędziła w Gwatemali niemal całe swoje życie, pomagając biednym, chorym i cierpiącym. Zmarła w opinii świętości 6 grudnia 1950 roku i została pochowana na cmentarzu miejskim. 2 lutego 2005 roku rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny.
W setną rocznicę objawień Kościół oficjalnie potwierdził ich prawdziwość. Sanktuarium rozwija się i ciągle przyjmuje pielgrzymów. Postawiono piękną Drogę Krzyżową, wybudowano Dom Pielgrzyma, zadbano o żródełko i plac wokół niego. Nie jest to miejsce tak uczęszczane jak Fatima czy Lourdes, ale panująca tam cisza, bliskość przyrody, przestrzeń pozwalają zapomnieć na chwilę o pędzącym świecie i przytulić się do Matki. Tak jak było dawniej, dziś też nikogo nie dziwią cuda, których dokonuje Maryja. Są one owocem wiary i zaufania. Niemal namacalnie czuć tu Jej obecność. Przecież obiecała... Jeśli życie dokuczy, nie można odnaleźć i zrozumieć sensu wydarzeń - dobrze przyjść do Matki, podziękować za wszystko i prosić o więcej. Ona zawsze nas wysłucha.
Katarzyna Szczygielska
140 lat objawień w Gietrzwałdzie
Rok 2017 jest wyjątkowy jeśli chodzi o rocznice związane z Maryją. Dopiero co mieliśmy 300-lecie koronacji Ikony Jasnogórskiej, trwa także wspaniały jubileusz 100 lecia objawień w Fatimie. Jest jeszcze jedna wspaniała rocznica: 140 lat temu Maryja objawiła się w Gietrzwałdzie. Są to jedyne objawienia Maryjne w Polsce, które zostały uznane przez Kościół. O ile dużo wiemy o objawieniach w Fatimie i bliska jest nam Jasna Góra, o tyle Gietrzwałd nie wszyscy znają. Postaram sie przybliżyć zarówno miejscowość, jej skomplikowaną historię, jak i oczywiście treść i przebieg objawień. Źródłem mojej inspiracji do poniższego tekstu jest książka Grzegorza Kasjaniuka pt:"Gietrzwałd. 160 objawień dla Polski i Polaków na trudne czasy", którą z całego serca polecam.
Aby z Grójca dotrzeć do Gietrzwałdu potrzeba ok. 3 godz 30 min. Bez niespodzianek oczywiście. Mijamy Warszawę i udajemy się na północ trasą E77 aż do DK16. Skręcamy w stronę Olsztyna i po 3,5 km skręcamy w lewo w ul. Szkolną, która doprowadzi nas prosto do Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Jeśli zajrzymy na oficjalną stronę Sanktuarium, dowiemy się, że "akt lokacyjny osadzie wydała 19 maja 1352 roku Warmińska Kapituła Katedralna." Początkowo postawiono tu drewnianą kaplicę. Prawdopodnie w tym samym czasie utworzono parafię. Wszystko jednak zostało zniszczone w czasie wojny polsko-krzyżackiej w latach 1410 - 1414. W XV wieku postawiono jednonawowy gotycki kościół, który przez wieki był przebudowywany aż do obecnej postaci. 2 lutego 1970 roku kościół w Gietrzwałdzie otrzymał tytuł bazyliki mniejszej na mocy bulli Pawła VI
W ołtarzu głównym bazyliki znajduje się obraz Matki Bożej, przedstawiający Madonnę okrytą ciemnoniebieskim płaszczem, trzymającą na lewej ręce Dzieciątko Jezus ubrane w długą, czerwoną suknię. W górnej części obrazu, na podtrzymywanej przez dwóch aniołów wstędze, znajduje się napis Ave Regina Caelorum, ave Domina Angelorum: Bądź pozdrowiona Królowo Nieba, bądź pozdrowiona Pani Aniołów. Pierwsze wzmianki o obrazie pochodzą z 1583 roku i jest on nazywany cudownym. Pod koniec XVI wieku przeniesiono go do ołtarza głównego, co świadczy o rozwijającym się kulcie. W wieku XVIII obraz otrzymał srebrne korony i sukienki. Jest to dowód na pobożność maryjną, która kwitła na tych ziemiach już przed objawieniami. Ludność tych terenów była wiele razy ratowana przez Matkę Najświętszą przed chorobami, są tu również relacje z licznych uzdrowień.
W XIX wieku Gietrzwałd znajduje się pod zaborem pruskim. Mieszkańcy to w większości katolicy, przesiedleni tu w wyniku zawirowań historii z Mazowsza. W porównaniu z minionymi wiekami zabory - to na tych terenach czas raczej spokojny. Jak pisze w swojej książce Kasjaniuk:"Wcześniej miały tu miejsce krwawe przemarsze wojsk: krzyżackich, wojsk Hohenzollerna, rosyjskich i szwedzkich. Wojska polskie, wchodząc na te tereny, nie wiedziały, z kim mają do czynienia, i też pustoszyły te ziemie, walcząc z wojskami pruskimi. Także wojska napoleońskieswoje zrobiły, odbywały się batalie między armiami rosyjskimi i francuskimi, napoleońskimi. "Docierały tu wczesniej nawet hordy mongolskie, biorąc mieszkańców w jasyr. Obeccność na tych ziemiach Polaków, katolików - to niewątpliwa zasługa Matki Bożej.
W czasie objawień proboszczem parafii w Gietrzwałdzie był Niemiec Augustyn Weischel, pochodzący z terenów mazurskich. Niezbyt dobrze mówił po polsku, ale przez wiernych mu powierzonych był bardzo szanowany i odznaczał się wielką pobożnością i rozwagą. Razem stawiali czoło wprowadzanej przez kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka polityce Kulturkampfu, która zakładała walkę z Kościołem katolickim aż do całkowitego jego wyniszczenia. Był to nieodzowny krok w drodze do germanizacji, gdyż w Kościele polskość była pielęgnowana i przechowywana.
W takiej oto sytuacji w dniu 27 czerwca 1877 roku trzynastoletniej dziewczynce Justynie Szafryńskiej ukazała się Matka Boża. Dziewczynka zdała właśnie egzamin przed I Komunią świętą i wyspowiadała się. Wracając wieczorem z mamą do domu w Nowym Młynie, usłyszawszy dzwon wzywający o 21.00 na Anioł Pański, zatrzymała się, by oddać cześć Niebieskiej Panience. I wtedy właśnie na klonie, który rósł nieopodal kościoła, ujrzała coś dziwnego, piękne światło. Następnie ujrzała Śliczną Panią w otoczenu Aniołów. Na miejsce objawienia dotarł także ksiądz proboszcz.
I tak się zaczęło. Już następnego dnia do pierwszej wizjonerki dołączyła druga: dwunastoletnia Barbara Samulowska zWoryt. Matka Boża objawiała się każdego dnia, czasem nawet 3 razy dziennie. Dziewczynki zadawały jej różne pytania, a ona z matczyną czułością na nie odpowiadała. Warty podkreślenia jest fakt, że Maryja mówiła po polsku. W czasie, kiedy było to surowo zabronione, dodawała otuchy i rozniecał nadzieję na odzyskanie przez Polskę wolności. Niektórzy nazywają te objawienia "wywiadem" z Maryją. Objawienia trwały do 16 września 1877 roku. Skrupulatny proboszcz każdego dnia rozmawiał z wizjonerkami i zapisywał wszystko, co powiedziały. Wieść o objawieniach szybko się rozeszła. Miejscowa ludność przekazywała sobie słowa dziewczynek z ust do ust i coraz więcej pielrzymów gromadziło się na przykościelnym cmentarzu. Wszyscy przynosili swoje małe i wielkie spraw i polecali je w modlitwie różańcowej. Maryja potwierdziła, że jest Najświętszą Maryją Panną Niepokalanie Poczętą i zażądała, aby ludzie codziennie odmawiali różaniec. Pobłogosławiła też cudowne źródełko, którego woda dawała odtąd zdrowie ciała wszystkim, którzy zaufali Bogu. Pobłogosławiła też płótno dla pomocy cierpiącym, a także figurę postawioną według jej życzenia. Wiele razy mówiła o potędze modlitwy i nawoływała do gorliwości. "Nie smućcie się, bo ja zawsze u was będę." - te słowa Maryi dają nam pewność, że jest Ona i dziś w Gietrzwałdzie, błogosławi nam, pomaga chorym i cierpiącym, leczy dusze i ciała.
Jak zwykle tam, gdzie dzieje się dobro, wkracza też Zły ze swoją zawiścią. Dziewczynki, oprócz objawień prawdziwych, miały też i takie, które pochodziły od Szatana. Dość łatwo rozpoznał je ksiądz proboszcz, gdyż wizje te napełniały dzieci strachem i odbierały radość życia. Sama Matka Boża potwierdziła, że autorem tych wizji jest Zły. W trakcie trwania objawień kolejne osoby przekonywały, że widziały Maryję. I tu dała się poznać roztropność proboszcza, który zapisywał ich wypowiedzi, ale też i badał wszystko dokładnie. Dwie panie: panna Wieczorkówna i wdowa Bilitewska dość długo utrzymywały, że są wizjonerkami i mamiły księdza proboszcza. Znalazły się nawet na obrazie przedstawiającym objawienia w Gietrzwałdzie. Jednak Duch Święty poruszył ich sumienia i przyznały się do kłamstwa. Wieczorkówna po okazaniu skruchy i dbyciu pokuty wstąpiła do szarytek, a Bilitewska wychowywała dalej swe dzieci w pobożności tak, że jej córka również wstąpiła do szarytek. Czy wszystko, co mówiły panie było kłamstwem? Wyjaśnienie tego znajdą Państwo w książce Grzegorza Kasjaniuka.
Co się stało z małymi wizjonerkami? Ich spotkania z Maryją nie spodobały się władzom świeckim. Na drogach do Gietrzwałdu ustawiono żandarmów, którzy zawracali pielgrzymów, karano tych, którzy chcieli odwiedzić sanktuarium i nabrać wody z cudownego źródełka. Mimo to wokół kościoła gromadziły się wielotysięczne tłumy, będące solą w oku zaborców. Ksiądz proboszcz w porozumieniu z biskupem warmińskim zatroszczył się o bezpieczeństwo wizjonerek i umieścił je w klasztorze szarytek w Lidzbarku Warmińskim. Sama Maryja wyraziła wolę, aby dziewczynki wstąpiły do klasztoru, a na razie były tam bezpieczne i mogły się uczyć. Obie zresztą odpowiedziały na polecenie Matki Bożej i złożyły potem śluby. Justyna Szafryńska jednak po pewnym czasie nie ponowiła ich. Wystapiła z klasztoru i podobno założyła rodzinę, ale jej dalsze losy nie są znane. Barbara Samulowska pozostała w zgromadzeniu, przyjęła imię Stanisława i wyjechała na misje do Gwatemali. Nie ma po niej zbyt wielu pamiątek, ale w maju codziennie wybrzmiewa tam nabożeństwo majowe, tak dobrze znane w naszym kraju. Siostra Stanisława spędziła w Gwatemali niemal całe swoje życie, pomagając biednym, chorym i cierpiącym. Zmarła w opinii świętości 6 grudnia 1950 roku i została pochowana na cmentarzu miejskim. 2 lutego 2005 roku rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny.
W setną rocznicę objawień Kościół oficjalnie potwierdził ich prawdziwość. Sanktuarium rozwija się i ciągle przyjmuje pielgrzymów. Postawiono piękną Drogę Krzyżową, wybudowano Dom Pielgrzyma, zadbano o żródełko i plac wokół niego. Nie jest to miejsce tak uczęszczane jak Fatima czy Lourdes, ale panująca tam cisza, bliskość przyrody, przestrzeń pozwalają zapomnieć na chwilę o pędzącym świecie i przytulić się do Matki. Tak jak było dawniej, dziś też nikogo nie dziwią cuda, których dokonuje Maryja. Są one owocem wiary i zaufania. Niemal namacalnie czuć tu Jej obecność. Przecież obiecała... Jeśli życie dokuczy, nie można odnaleźć i zrozumieć sensu wydarzeń - dobrze przyjść do Matki, podziękować za wszystko i prosić o więcej. Ona zawsze nas wysłucha.
Katarzyna Szczygielska